czwartek, 25 lipca 2019

Śmierć -dar nowego życia

Czym jest śmierć? Czym jest Zmartwychwstanie? Co się dzieje z nami po śmierci? I czy jest tak naprawdę jakieś inne życie po śmierci? Takie i podobne pytania nasuwają się nie raz każdemu człowiekowi. Człowiek bardzo często boi się śmierci, boi się tego co z nim będzie dalej. W swoim artykule pragnę poruszyć temat w trzech dziedzinach śmierci: fizycznej, czyli zakończenia wędrówki ziemskiej,  śmierci duchowej oraz śmierci "starego człowieka", czyli obumieranie w nas tego, co egoistyczne, przeciwne Bogu, zmysłowe i cielesne, co prowadzi do narodzin "nowego człowieka". Postaram się też dać kilka wskazówek dotyczących przeżywania żałoby po śmierci fizycznej, wyjaśnię czym jest i ja czym polega.

Może na początek zacznę od zagadnienia ,, śmierci starego człowieka” o co w tym chodzi, bo zapewne wielu z nas może tego nie rozumieć.

Podobnie rzecz ma się z ziarnem pszenicy; jeśli nie obumrze, nie wyda plonu ( Jan 12, 24). Tak też jest z człowiekiem. Nasza śmierć ,po której ma nastąpić nowe życie jest symboliczna, ale ma przynieść realną, widoczną zmianę. Zmianę, na którą sami decydujemy się z miłości do Boga; żeby Jego duch mógł w nas zamieszkać i prowadzić, żebyśmy my mogli żyć bardziej duchowo niż cieleśnie, bo w duchu mamy poznanie serca Boga; tam się z Nim komunikujemy, tam poznajemy prawdę, tam następuje ta pierwsza zmiana.
Jak skutecznie ,,umrzeć”, by narodzić się na nowo?
Po pierwsze – najpierw jest pragnienie i decyzja człowieka, że chce narodzić się na nowo czyli żyć już tylko z Bogiem w sercu i Jemu się poddać.
Po drugie- należy przyjąć na siebie śmierć,każdy z nas może umrzeć dla grzechu i „wynurzyć się” do nowego życia z Bogiem.  A co umiera? Nasze ego. Bo ono oddzieliło nas od Boga, od bezpośredniej relacji z Nim. Jezus ją dla każdego z nas odzyskał i każdy z nas może ją „odebrać” ale odbiór następuje przez jednoczesną śmierć i nowonarodzenie.

Dlaczego nazywa się to śmierć?

Śmierć jest symbolem końca, straty – i śmierć, pogrzebanie lub ukrzyżowanie SIEBIE właśnie tym jest; decydujesz się żyć tym, do czego zostałeś przeznaczony: miłością.  To jednak wymaga pozbywania się swojego ego; możesz podejmować takie wysiłki, ale uwierz mi: lepiej zostawić tę ciężką robotę Duchowi Św.; On każdego z nas zna najlepiej, wie jak z nami i w nas pracować, żebyśmy mieli z tego umierania same korzyści. To miejscami boli – bo pozbywanie się swojego ego boli! Ale nie bójmy się – dostaniemy znieczulenie.

Jak taka śmierć wygląda w praktyce?

Jest to przede wszystkim wyznanie wiary w Jezusa Chrystusa; zanim wypowiesz słowa, Twoje serce musi w to uwierzyć – nie traktuj tego jako zaklęcia. ,,Uwierzenie w sercu” a następnie „wyznanie ustami” że Jezus jest Panem, przyjęcie zbawienia z łaski to bezceremonialnie najważniejsza decyzja w życiu człowieka.
Śmierć – czy to konieczne?
Tak. Bo bez końca nie ma początku. Jeśli chcesz zacząć nowe życie, musisz porzucić stare. Powiem więcej: wielu chrześcijan jest  nieszczęśliwych i nie wydają dobrego owocu, bo nigdy nie zmienili swojej tożsamości, jedynie swoje uczynki, a człowiek nie potrzebuje zmieniać swojego życia, tylko swoją tożsamość, tak, żeby powiedzieć „Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus”. (Galacjan 2:20)

 Teraz napiszę troszkę o śmierci duchowej, spowodowanej przez ludzki grzech. Jak jej uniknąć i jak się przed nią ustrzec.

Śmierć jest następstwem grzechu Adama, ale w wielu wypadkach także wynikiem grzechu konkretnego człowieka.
Śmierć "przeszła na wszystkich ludzi,  wszyscy zgrzeszyli... " (Rz 5,12)
Co oznaczają te słowa i jak je rozumieć?
Śmierć ciała nie stanowi jedynego następstwa upadku Adama i Ewy. Również śmierć duchowa ma swoje źródło w ich grzechu. Duchowa śmierć nie polega na rozpadzie duszy, gdyż ta, jako nieśmiertelna, nie podlega zniszczeniu. Śmierć duchowa to zamieranie miłości, dobroci, to zanik życia Bożego, czyli łaski uświęcającej w człowieku.Za tę drugą formę śmierci ponosi odpowiedzialność zarówno Adam jak też i każdy grzeszący świadomie i dobrowolnie człowiek. Zabicie w sobie miłości to śmierć duchowa, czyli grzech śmiertelny. Św. Jan stwierdza: Kto „nie miłuje, trwa w śmierci” (1 J 3,14). Jeśli człowiek czyni jakieś wielkie zło, jednak jego wewnętrzne zaangażowanie się w jego popełnianie nie jest całkowicie świadome ani dobrowolne, albo też dopuszcza się świadomie i dobrowolnie niewielkiego zła, wówczas nie popada w duchową śmierć. Św. Jan uczy: „Każde bezprawie jest grzechem, są  jednak grzechy, które nie sprowadzają śmierci” (1 J 5,17).
Skoro jesteśmy martwi z powodu grzechu, nie potrafimy zaufać Bogu czy jego Słowu..
Grzech prowadzi do śmierci. Jedynym sposobem uniknięcia jej jest zaufanie Jezusowi w kwestii swojego zbawienia (ratunku od grzechów), będąc poprowadzonym przez Ducha Świętego. Wiara w Chrystusa prowadzi do życia duchowego, a ostatecznie do życia wiecznego.
A teraz powiem trochę więcej o śmierci fizycznej, czyli zakończeniu ziemskiej wędrówki.
Przed tą śmiercią nikt nie ucieknie, ani się nie ukryje. Ona po przychodzi na każdego człowieka. Jest nie spodziewana.  Jak się do niej przygotować? I co po niej następuje?
Wobec śmierci wszyscy są równi. W takim samym stopniu dotyka ona i księcia, i żebraka. Czasem niespodzianie, nie zważając na majątek czy stanowisko, zalety czy wady. Śmierć to także wielka tajemnica. Każdy człowiek podchodzi do jej drzwi, samotnie przez nie przechodzi — i co dalej?. Czym jest śmierć?
Bóg stworzył nas z dwóch części, z dwóch elementów — ciała i duszy. Ciało jest tą częścią, którą można zobaczyć i dotknąć. Ta właśnie część człowieka spożywa pokarm, rośnie, obciera sobie kolana, ta część zapada na choroby, ulega wypadkom i w końcu przestaje funkcjonować. Gdy umieramy, dusza — ta część człowieka, która żyje wiecznie — opuszcza ciało.
My, ludzie, jesteśmy jedynymi stworzeniami, które są świadome, że w pewnym momencie rozstaną się ze swym ciałem. To jedna ze zdolności — a także jeden z darów — jakie odróżniają nas od zwierząt na ziemi. Pies nie wie, że jego psie dni są policzone. Wiewiórka nie rozumie, że ma przed sobą tylko kilka letnich sezonów na zbieranie orzechów i tylko kilka zim, by je zjeść. Motyl, źdźbło trawy czy mikroskopijna bakteria nie zdają sobie sprawy, że dziś żyją, a jutro zginą.
Tylko my możemy się martwić, że jesteśmy śmiertelni.
Tylko my pytamy, dlaczego musimy umrzeć. Tylko my zastanawiamy się, co stanie się później. Jesteśmy jedynymi istotami, które są zdolne nadać myślom kształt słów: dokąd odeszła moja ukochana? Dokąd ja kiedyś odejdę?

Twoim następnym miejscem pobytu może być:

— Niebo. Życie wieczne z Bogiem oraz ze wszystkimi niebiańskimi duszami i aniołami. Niebo jest miejscem najwyższego i ostatecznego szczęścia. Jest przedmiotem najgłębszej tęsknoty ludzkich serc.

— Piekło. Miejsce ostatecznego i definitywnego samowykluczenia ze wspólnoty z Bogiem oraz duszami i aniołami w niebie. Jest dla tych, którzy — dokonując wolnego wyboru — odrzucili wiarę i możliwość odejścia od życia w grzechu, nawet do końca swego życia na ziemi.

— Czyściec. Jest to miejsce ostatecznego oczyszczenia się przed wejściem do nieba. Jest dla tych, którzy zmarli w przyjaźni z Bogiem, lecz nie byli całkiem oczyszczeni. Jest to ostateczne pozbycie się ludzkich niedoskonałości przed dostąpieniem niebiańskiej radości. Duszom w czyśćcu można pomóc modlitwą, dobrymi uczynkami, odpustami, a szczególnie ofiarą Mszy św.
Niebo i piekło są ostatecznymi i wiekuistymi miejscami przeznaczenia. Nie ma od nich odwrotu. Czyściec jest miejscem przejściowym, gwarantującym, że dalej czeka już tylko niebo.
W śmierci Bóg powołuje człowieka do siebie. Dlatego chrześcijanin może przeżywać wobec śmierci pragnienie podobne do pragnienia św. Pawła: „Pragnę odejść, a być z Chrystusem" (Flp 1,23)
Śmierć jest końcem ziemskiej pielgrzymki człowieka, czasu łaski i miłosierdzia, jaki Bóg ofiaruje człowiekowi, by realizował swoje ziemskie życie według zamysłu Bożego i by decydował o swoim ostatecznym przeznaczeniu. Gdy zakończy się "jeden jedyny bieg naszego ziemskiego żywota" (Sobór Watykański II, konst. Lumen gentium, 48), nie wrócimy już do kolejnego życia ziemskiego. "Postanowione ludziom raz umrzeć" (Hbr 9,27). Po śmierci nie ma "reinkarnacji".
W dzisiejszych czasach wielu chrześcijan zaczyna interesować się teorią reinkarnacji. Wierzą, że w chwili śmierci nie odejdą ostatecznie do Boga, lecz, że będą rodzić się wciąż na nowo, dopóki ich duch nie oczyści się całkowicie i nie dojrzeje do osiągnięcia nieba - do nirwany. Nirwana, która jest celem reinkarnacji, jest uwolnieniem się z więzów cielesności i zatopieniem jaźni w jakiejś bliżej nieokreślonej jaźni wszechświata. Stoi więc w sprzeczności z osobowym i dialogicznym wymiarem odkupienia w chrześcijaństwie. Teoria reinkarnacji wywodzi się z buddyzmu i hinduizmu, a więc nurtu kulturowego, obcego naszemu zachodniemu, jednak czyni dziś wiele zamieszania. KKK jasno stwierdza: Po śmierci nie ma reinkarnacji (nr 1013). A autor listu do Hebrajczyków pisze: postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd (Hbr 9, 27).

Umiera się w wyniku choroby lub wypadku, ale ostatecznie umiera się wówczas, gdy zaakceptuje się śmierć. Jest to tajemnica wyrażenia zgody, ostatni akt wolności człowieka, który odpowiada na wezwanie Boga i wyrusza na spotkanie z Nim. Niektórzy ludzie, odrzucając śmierć, przedłużają niekończącą się agonię, bo nie są gotowi, boją się tego spotkania. Przygotowanie się na śmierć jest ściśle związane z przygotowaniem naszej wolności, naszej duszy na spotkanie z Bogiem. Nie możemy podchodzić do śmierci jak do wydarzenia zaprogramowanego, nieuniknionego, wywołanego jakąś chorobą, którą wszyscy faktycznie lub co najmniej potencjalnie nosimy w sobie. Śmierć jest chwilą, którą wybrał Bóg, aby powiedzieć nam: „Chodź”, w której my odpowiadamy Mu: „Idę, Panie”. Umierając nie zabierzemy  ze sobą do grobu, niczego, zgodnie ze słowami Hioba: „Nagi wyszedłem z łona matki i nagi tam wrócę” (Hi 1, 21). Toteż nie warto nic gromadzić. Bowiem nie jesteśmy istotami, które odchodzą w niebyt, tracą wszelkie znaczenie, ulegając zniszczeniu i zatraceniu. My odchodzimy do Boga. „Bóg jest miłością: kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” (1 J 4, 16), a „miłość nigdy nie ustaje” (1 Kor 13, 8). W Nim nic już nie ulega zatraceniu, nawet to, co zostaje nam zabrane, nawet to, czego w sposób nieunikniony pozbawia nas życie. Biblia nie mówi wiele o śmierci, nie podaje żadnych szczegółów dotyczących życia pozagrobowego, ale mówi wyraźnie o dalszym istnieniu życia po doczesnej śmierci, jako o czymś samo przez się zrozumiałym. Po prostu stwierdza fakt dalszego istnienia.
Po śmierci kogoś bliskiego odczuwamy smutek, ból i tęsknotę, ale jak  dobrze i po katolicku przeżyć czas żałoby??
Żałoba jest nam po prostu potrzebna, jest etapem w życiu człowieka, tak jak wszystkie inne wydarzenia. To czas nie tylko szczególnych emocji, ale także czas porządkowania różnych spraw. Żałoba pojawia się wtedy, gdy człowiek uświadamia sobie, że zanika więź z osobą, z którą dotąd był głęboko związany uczuciowo. Bez więzi nie byłoby żałoby, zawsze opłakujemy tych, którzy byli nam bliscy. Mówiąc jeszcze inaczej, jest to cena, jaką płacimy za miłość. Podjęcie wysiłku, jakim jest zmierzenie się z bólem i cierpieniem, które niesie za sobą żałoba, jest niezbędne, by doprowadzić go do końca. Istnieje zwyczaj, że po śmierci rodziców, współmałżonka oraz dzieci, na znak żałoby należy przez cały rok ubierać czarny strój. Jeśli natomiast odejdzie z tego świata ktoś z rodzeństwa, względnie dziadek lub babcia, wtedy przez 6 tygodni uzewnętrzniamy swoją żałobę przez czarny ubiór. Ale w żałobie tak naprawdę  nie strój, ale stan ducha i czyny miłosierdzia mają istotne znaczenie. Co to znaczy? Jesteśmy ludźmi wiary m.in. w to, że życie człowieka się nie kończy z momentem śmierci jego ciała. Liczymy na spotkanie z naszym zmarłym w Królestwie Niebieskim, stąd śmierć nie może być dla nas źródłem niepohamowanej żałoby, lecz nadziei wypływającej z wiary. W związku z tym, co jest ważne? Najpierw, gdy nasz bliski jeszcze żyje, trzeba, byśmy postarali się o jego pojednanie z Bogiem, a więc spowiedź św., Komunię św. - wiatyk i sakrament namaszczenia chorych. Nie ma sensu wzywać księdza po śmierci, on jest potrzebny za życia, by mógł udzielić tych sakramentów. Gdy chory umiera pojednany z Bogiem i Kościołem, mamy uzasadnione prawo żyć nadzieją, że wcześniej czy później zostanie on przyjęty do nieba. Wiemy, że mimo odpuszczonych grzechów trzeba jeszcze odpokutować za swoje złe czyny tu na ziemi. Gdy nie dokonało się to za życia, dokona się po śmierci w czyśćcu. Bliscy, zatroskani o swojego zmarłego, mogą skrócić ten czas czyśćcowego oczekiwania na niebo przez modlitwy indywidualne w jego intencji, zamówione Msze św. oraz zdobywanie odpustów, zgodnie z zasadami podanymi przez Kościół. W takim kontekście, można powiedzieć, że żałoba, która uzewnętrznia się w czarnym stroju, ma niewielki sens, nie pomaga ona zmarłemu, lecz służy jedynie do pokazania na zewnątrz naszego smutku i bólu po czyjejś śmierci. Od wierzącego katolika oczekuje się jednak dużo więcej niż tylko zewnętrznego znaku. Jeśli rzeczywiście już przed śmiercią bliskiej osoby zrobiliśmy wszystko, co możliwe w celu jej pojednania z Bogiem i Kościołem, po jej śmierci modlimy się w jej intencji, staramy się zdobyć dla niej odpusty oraz zamawiamy w jej intencji Msze św., to, dodatkowo, możemy ukazać nasz smutek z powodu jej śmierci przez żałobny strój. Jeśli natomiast nic nie zrobiliśmy przed śmiercią, ani nie staramy się po śmierci tejże osoby o skrócenie jej oczekiwania na niebo, to noszenie stroju żałobnego nie ma sensu. W takiej sytuacji czarny strój jest tylko grą pozorów, próbą pokazania innym czegoś, czego nie ma, a więc naszego zatroskania o zmarłego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz